Oprócz wędkarstwa rzecznego w Kuusamo można robić jezioro, ponieważ jest tutaj także wiele jezior. Słynne jeziora szczupakowe, takie jak Miekojärvi, są bogate nie tylko w szczupaki, ale również w pstrągi, a także w łososie i okonie. Sezon połowu na jezioro: od 1 czerwca do 31 sierpnia. Łowienie ryb w Finlandii. Wygląda jak woda przygotowana na weekendowe łowienie rodzinne, niespotykane w naszej części półkuli ziemskiej. Rybostan bardzo obiecujący, a mianowicie karpie syjamskie 4000 sztuk do 100 kg, sumy z Mekongu 40 000 sztuk waga do 200kg oraz kilka innych rodzajów ryb np. arapaimy, których nie można łowić. Oprócz tego Bungie nawiązało współpracę z PlayStation, aby dzięki sprzętowi i zdobieniom przenieść do Destiny 2 kultowe postacie i światy PlayStation. Aktywności i nagrody w Sezonie Głębi. Od dzisiaj gracze mogą rozpocząć swoją przygodę z Sezonem Głębi, udając się na Tytana, aby sprawdzić, co się kryje za dziwnym Tłumaczenie w kontekście "Łowienie ryb" po angielsku: Pokażę ci, jak łowić ryby. I'll show you how to catch fish. Wyspa Phuket. Wyspa Phuket – najsłynniejsze kąpielisko w Tajlandii, oddalone ok. 900 km od Bangkoku, należy do najpopularniejszych regionów wypoczynkowych w Azji. "Perła południa", zajmująca powierzchnię 539 km2, jest równocześnie największą wyspą Tajlandii. Przepiękne, piaszczyste plaże w małych i dużych zatokach, okoliczne menyiasati posisi rumah lebih rendah dari jalan. DLACZEGO TAJLANDIA Tajlandia od wielu lat jest bardzo popularna wśród turystów. Każdy, kto choć raz pozwolił się porwać tajskiej rzece przyjemności, smaków, kolorów i zapachów, tęskni za tym krajem i wraca do niego przy każdej nadarzającej się okazji. Tajlandia jest bowiem niezwykle uzależniającą mieszanką tego, co człowiekowi najbardziej do szczęścia potrzebne. Żeglowanie w Tajlandii ma dodatkowo tę przewagę, że pozwala podróżować poza szlakami tłumnie odwiedzanymi przez turystów. Ponad to pozwala tak zaplanować pory odwiedzania najbardziej popularnych i zarazem najpiękniejszych atrakcji by dotrzeć do nich drogą morską przed albo po porach największego Tajlandia Koh Chang odkryje przed nami Tajlandię zupełnie nieznaną, dziewiczą i zaskakującą Wspaniałym sposobem na doświadczenie różnorodności Tajlandii jest żeglowanie pośród jej wysp. Rejs Koh ChangTrasa: Koh Chang – Koh Wai – Koh Rang Marine National Park – Koh Mak – Koh Kut – Koh Chang PRZYKŁADOWY PLAN: Dzień 1 Salakphet – Koh Wai Transfer z Bangkoku, zaprowiantowanie katamaranu, zaokrętowanie i przepłynięcie na Koh Wai. Po transferze z Bangkoku i zrobieniu po drodze zakupów, zaokrętujemy się na katamaranie i przepłyniemy na pobliską Koh Wai. Tu czeka na nas rajski klimat, drewniane domki, pyszna kuchnia w bardzo przystępnych cenach, idealna linia brzegowa do snorklowania. Dzień 2 Koh Wai – Koh Rang National Marine Park Wykorzystamy poranek na Koh Wai, aby pozwiedzać jej samotne plaże. Po lunchu obierzemy kurs na Koh Rang National Marine Park. Krystaliczne wody Koh Rang kryją obfitość ryb i raf koralowych chronionych w Parku Narodowym. Gdy przybędziemy tam w godzinach popołudniowych – będziemy mieli tę przestrzeń niemal wyłącznie dla siebie. Możemy snoorklować bezpośrednio z jachtu, lub wykorzystać ponton. Długa plaża ze śnieżnobiałym piaskiem rozciąga się przez wiele mil z wieloma miejscami na piknik w cieniu palm. Dzień 3 Koh Rang – Koh Mak Poranek przeznaczymy na eksplorację Koh Rang i wysepek położonych na zachód. Na wyspie Koh Mak będziemy mieli okazję uzupełnić zapasy. To płaska, leniwa wyspa, pokryta plantacjami gumy i kokosa. Jest na niej bardzo ograniczony ruch drogowy, co sprzyja wycieczkom rowerowym i spacerom. Warto zdobyć wzgórze, z którego można podziwiać piękny widok na zatokę i wyspę Koh Kham. Na wyspę Koh Kham przedostaniemy się pontonem, lub płynąc wpław – kto co lubi. Dzień 4 Koh Mak Ten dzień spędzimy na kotwicy przy Koh Mak, eksplorując kolejno Koh Mak, Koh Kham i Koh Rayang Noi. Ta ostatnia to prywatna wyspa z niewielkim kameralnym kurortem. Wschodnie wybrzeże Kom Mak obfituje w ryby oraz jaskinie, zachęcające do eksploracji pontonem lub wpław. Koh Kham to wyspa z białym piaskiem, wielkimi wulkanicznymi skałami zanurzonymi w błękitnej wodzie i łagodnym zejściem do morza. Jest rzadko odwiedzana przez turystów, gdyż dostępna jest tylko drogą morską. Pomiędzy palmami dającymi cień rozwieszone są huśtawki i ławeczki do leniuchowania. To bardzo rajskie i beztroskie miejsce. Dzień 5 Koh Mak – Koh Kut Kolejny przystanek na trasie naszego rejsu mieści się pomiędzy Koh Kut, a Koh Maisi Lek. Znajduje się tam mała, prywatna wysepka, zamieszkała przez mnichów produkujących lokalny miód. Koh Kut to najmniej rozwinięta z dotychczasowo odwiedzonych wysp. Pomimo, że ma około 130 kilometrów kwadratowych, to jeździ po niej niewiele samochodów. Nie ma też tuk-tuków i taksówek. Sklepiki są niewielkie, a restauracje często prowadzone są przy domostwach. Urzeka trzema wodospadami i małymi rzeczkami. Zakotwiczymy na północnym krańcu wyspy, w zatoce Kapitana Hook’a, gdzie nocą można wypatrywać świetlików. Będziemy mieli okazję kąpać się w naturalnym jeziorku u podnóża wodospadu Klong Yai Kee. Zatoka oferuje doskonale warunki do snoorklowania – nie tylko zachęca do tego wręcz rajska, piaszczysta plaża, ale przede wszystkim nie sposób przejść obojętnie obok zatopionych pomiędzy wybrzeżem, a wyspą Koh Raet, tajemniczych posągów z dawnej świątyni. Pokażemy Wam plażę Ao Tapao, na której palmy leniwie pochylają się nad lazurową wodą, a na ich konarach zawieszone są drewniane huśtawki. Dzień 6 Koh Kut Udamy się następnie na południe w kierunku Klong Chao, gdzie podziwiać będziemy długą, piaszczystą plażę, której infrastruktura obfituje w kurorty i restauracje – przykładem miejsca utrzymanego w niebanalnej stylistyce jest resort tematyczny Peter Pan. Udamy się na krótką wycieczkę wzdłuż rzeki, która doprowadzi nas do rajskiego wodospadu Klong Chao. Zażyjemy tu niezapomnianej, orzeźwiającej kąpieli i pozwolimy strumieniom wody masować rozgrzane ramiona. W odległości dłuższego spaceru, lub kursu taksówką znajduje się Restauracja Fisher Man’s Hat, która swoimi specjałami zaspokoi najbardziej wymagające podniebienie. Popołudniu przemieścimy się nieco bardziej na południe, w kierunku zatoki Bang Bao z białym piaskiem i spokojną wodą. Nie możesz przegapić tu najlepszego masażu w Tajlandii – koniecznie odwiedź Beach Nature Resort. Dzień 7 Południowo-zachodnie plaże Koh Kut Dziś będziemy eksplorować południowo-zachodnie plaże Koh Kut i przeznaczymy dzień na słodkie lenistwo – czyli mindfulness w pięknych okolicznościach egzotycznej przyrody. Będziemy chłonąć piękno plaż o białych piaskach. Kameralne i dyskretnie ulokowane pośród drzew kurorty nie zaburzą kojącej ciszy. Spragnionym eksplorowania okolicy polecamy odbyć wędrówkę wzdłuż rzeki i odwiedzić tutejszy monastyr i pływająca wioskę. Poza tym będzie czas by popływać lub powiosłować wzdłuż rajskiego brzegu wyspy. Późnym popołudniem powrócimy na kotwicowisko w zatoce Bang Bao. Tu polecamy zjeść kolację w Beach Nature Resort, lub jeśli będziecie ciekawi bardziej tradycyjnej i lokalnej odsłony kuchni tajskiej, to warto udać się do Ao Yai, by skosztować tamtejszych owoców morza, serwowanych wzdłuż drewnianego molo. Dzień 8 Północ Koh Kut Jeśli pogoda będzie sprzyjająca popłyniemy na północ Koh Kut. Wschodnie wybrzeże, które będziemy odkrywać należy do niezamieszkałych i dzikich – znajdziemy tu tylko dwie tradycyjne wioski rybackie skryte w zatoczkach. Następnie powrócimy na kotwicowisko do Koh Mak. Dzień 9 Koh Lao, Koh Ngam, Koh Maisi Lek, Koh Maisi Yai, Koh Bai Dang Dziś będziemy eksplorować pobliskie małe wyspy, a wśród nich Koh Lao, Koh Ngam, Koh Maisi Lek, Koh Maisi Yai i Koh Bai Dang. Będzie to większe wyzwanie żeglarskie niż dotychczas, a ponieważ na wyspach nie ma zaplecza turystycznego i typowych udogodnień dostarczy nam bardziej intensywnych wrażeń zanurzenia się w bezmiar natury. Jest to doskonałe miejsce na łowienie ryb np. groupera czyli granika wielkiego, który zachwyca smakiem i delikatnością. Będzie też oczywiście okazja by wysiąść na dziewiczy ląd. Dzień 10 Zachodni brzeg Koh Chang Zachodni brzeg Koh Chang jest bardziej cywilizowany, zaludniony i ma bogatszą infrastrukturę turystyczną. Będzie to miła, zapewniająca nowe atrakcje, odmiana po czasie wyciszenia. Zatrzymamy się, jeśli zechcecie, w Bang Bao na lunch lub polowanie na pamiątki. Dotrzemy także do Chai Chet, niedaleko Klong Prao. Chai Chet położone jest w pobliżu rozlewiska, które otoczone jest wieloma restauracjami i hotelami. Wyglądają one niezwykle malowniczo, szczególnie po zmroku, gdy ich światła odbijają się i migoczą w tafli wody. Będziemy mieli niepowtarzalną sposobność, by udać się w górę rzeki i zdobyć kolejny rajski wodospad. A na zakończenie dnia pełnego wrażeń, popijając koktajl z mango, naszym oczom ukaże się jeden z piękniejszych zachodów słońca. Dzień 11 Powrót do Salakphet To dzień wieńczący naszą niezapomnianą przygodę. Wracamy do bazy Salakphet Jednodniowe Wyprawy Wędkarskie w Tajlandii 1 dniowe połowy ogromnej płaszczki ogończej w rzece Ban Pakong. Cena pakietu: 1660 PLN/osoba 1300 PLN/2 osoby łowiące Osoba towarzysząca/nie łowiąca GRATIS Pakiet wędkarski zawiera: - odebranie z hotelu w Bangkoku i przejazd klimatyzowanym pojazdem, - sprzęt wędkarski i przynęty, - korzystanie z 2 łodzi o długościach 10 i 30 stóp, - kamizelki ratunkowe na łodzi, - opieka minimum 4 przewodników, podczas połowów, - 10 godzinne połowy (nie wliczając dojazdu), - powrót do hotelu klimatyzowanym pojazdem. 1 dniowe połowy arapaimy i innych ryb drapieżnych w jeziorze IT Monster Predator w Ratchaburi. Cena pakietu: 1626 PLN/osoba 1300 PLN/2 osoby łowiące Osoba towarzysząca/nie łowiąca GRATIS Pakiet wędkarski zawiera: - odebranie z hotelu w Bangkoku i przejazd klimatyzowanym pojazdem, - sprzęt wędkarski i przynęty żywe jak i martwe (2 wędki), - opieka przewodnika podczas połowów, - połowy trwają od do (nie wliczając dojazdu), - powrót do hotelu klimatyzowanym pojazdem (2 godziny). 1 dniowe połowy olbrzymiego karpia Siamese i suma Mekong w legendarnym jeziorze Bungsamran. Cena pakietu: 500 PLN/2 osoby łowiące Pakiet wędkarski zawiera: - transfer z i do hotelu - sprzęt wędkarski (2 wędki), - 50 kg lokalnej przynęty, - 10 godzinne połowy (nie wliczając dojazdu). 1 dniowe połowy olbrzymiego suma Chaophraya i suma Mekong w legendarnym jeziorze Bungsamran. Cena pakietu: 770 PLN/osoba Pakiet wędkarski zawiera: - odebranie z hotelu w Bangkoku i przejazd klimatyzowanym pojazdem, - sprzęt wędkarski i przynęty (2 wędki), - opieka przewodnika podczas połowów, - 10 godzinne połowy, - powrót do hotelu klimatyzowanym pojazdem. 1 dniowe wędkowanie na spinning i muchowe na Barramundi w Ban Pkong Cena pakietu: 915 PLN/osoba 800 PLN/2 osoby łowiące Pakiet wędkarski zawiera: - odebranie z hotelu w Bangkoku i przejazd klimatyzowanym pojazdem, - sprzęt wędkarski i przynęty (2 wędki), - opieka przewodnika podczas połowów, - 6 godzinne połowy, - powrót do hotelu klimatyzowanym pojazdem. 1 dniowe wędkowanie na spinning na żmijogłowa wielkiego w jeziorze w Minburi Cena pakietu: 770 PLN/osoba Pakiet wędkarski zawiera: - transfer z i do hotelu, - sprzęt wędkarski i przynęty, - opieka przewodnika podczas połowów, - wynajęcie łodzi, - 10 godzinne połowy. 1 dniowe połowy zróżnicowanych gatunków karpia i suma w jeziorze Now Nam. Cena pakietu: 915 PLN/osoba 800 PLN/2 osoby łowiące Pakiet wędkarski zawiera: - odebranie z hotelu w Bangkoku i przejazd klimatyzowanym pojazdem, - sprzęt wędkarski i przynęty (3 wędki), - opieka przewodnika podczas połowów, - 10 godzinne połowy, - powrót do hotelu klimatyzowanym pojazdem. Kolorowe kaskady owoców i warzyw, których nazw nie sposób spamiętać, kopce wonnych przypraw, wiadra pełne krewetek, potężne tusze egzotycznych ryb wepchnięte pomiędzy bryłki lodu. Ktoś zachwala towar, ktoś macha ręką szeroko się przy tym uśmiechając, ktoś z wdziękiem baletmistrza lawiruje pośród przechodniów, ściskając w ręku miskę parującej zupy. Z boku na pustym stole, nie bacząc na przelewający się wokół gwar, śpi kilkuletnie dziecko. Bazar to świat. Przyciąga z magnetyczną siłą, obiecuje więcej niż jesteś w stanie sobie wyobrazić, a potem robi wszystko, abyś bez końca błądził po jego krętych ścieżkach. Takich światów są w Tajlandii setki, tysiące, miliony. Ale nawet w tej nieprzebranej mnogości ten uznać trzeba za wyjątkowy. Czarujące lokalne targi Talad Rom Hop – Rynek Złożonych Parasolek wypełza z targowych hal, biorąc we władanie pobliską linię kolejową. Biegnące pośród straganów tory giną pod stosami wszelakiego towaru. Tuż obok na niskich zydelkach przysiedli handlarze. Naraz codzienną krzątaninę przerywa ostry jak smagnięcie batem gwizd. Zza zakrętu wytacza się pociąg. Rozpięte nad torowiskiem markizy nikną jedna po drugiej. Kupcy powolnym ruchem zgarniają towar – ale tylko ten, który leży bezpośrednio na szynach. Same podkłady kolejowe nadal w wielu miejscach przypominają stragan. Tymczasem wolno sunie naprzód. W oknach turyści, błyskają flesze aparatów. Wagony przetaczają się dosłownie kilkanaście centymetrów od kupieckich zydelków. A kiedy już przejadą, targ za nimi wraca do poprzedniego kształtu niczym morze po przejściu statku. Znów pojawiają się markizy, kosze z owocami i słodyczami wracają na szyny. Do następnego razu. Foto: Materiały prasowe Pociąg przejeżdża tędy kilka razy dziennie. - Przyznam szczerze, że kiedy po raz pierwszy usłyszałem o tym targowisku, nie mogłem uwierzyć, że naprawdę istnieje. Do czasu, gdy nie zobaczyłem filmiku w Internecie. Postanowiłem, że przy najbliższej okazji zobaczę to na własne oczy. Rynek Złożonych Parasolek od Bangkoku dzieli niespełna 70 kilometrów. Turyści zaglądają tutaj stosunkowo często a mimo to bazar nie zatracił swojego pierwotnego charakteru. Tymczasem unikatowych miejsc, w których możemy podejrzeć codzienne życie, nierzadko uświęcone wielowiekową tradycją, jest w Tajlandii całe mnóstwo. Foto: Materiały prasowe Zostańmy jeszcze przez chwilę w okolicach Bangkoku. 60 kilometrów na zachód od miasta zajrzeć możemy na kolejny targ – tym bardziej niezwykły, że handel w dużej części prowadzony jest tam z pokładu łodzi. Około piętnastej na alejkach po obydwu stronach kanału panuje jeszcze względny spokój. Na palnikach grzeją się garnki z lokalnymi potrawami. Tu i ówdzie pokłady obsiedli pierwsi goście, którzy z niewielkich miseczek wybierają noodles i niewyobrażalnie ostrą zupę. W popołudniowym słońcu skrzą się rozłożone na łodziach bukiety kwiatów i owoców. Obok pływający salon masażu. Przechodnie zaglądają też do sklepików na nabrzeżu. Można w nich kupić pamiątki, ręcznie farbowane płócienne bluzki i spodnie, lokalne potrawy. Z każdą minutą tłum gości będzie gęstniał. Pływający targ w Amphawie na dobre zaczyna rozkwitać po południu i tętni życiem w weekendy, aż do wieczornego zamknięcia. Osiedle przez wieki zamieszkiwała społeczność kupców. Swoje towary przewozili właśnie łodziami – po pierwsze były one pojemne, po drugie stanowiły najszybszy w okolicy środek transportu. Dziś Amphawa, podobnie jak Talad Rom Hop stała się turystyczną atrakcją. Na szczęście jednak nie przeobraziła się w skansen, który trwa wyłącznie po to, by stanowić egzotyczne tło dla pamiątkowych fotografii. Klienci się zmieniają, ale handel i cała związana z tym otoczka toczy się jak przed wiekami. Goście, którzy nie chcą się ograniczyć do zjedzenia lokalnych potraw i zakupu pamiątek, mogą się wybrać na rowerową przejażdżkę po okolicy, zajrzeć do świątyni Wat Bang Kung, albo wybrać rejs rzeką Maeklong. Foto: Materiały prasowe Tymczasem wracamy do Bangkoku. Szybki lunch przy jednym z ulicznych straganów (street food w tajlandzkiej stolicy nie ma sobie równych!) i znów jesteśmy na wodzie. Zadaszona łódź tnie wodę potężnej rzeki Chao Phraya, pokonuje śluzę i po chwili kluczy w bocznych kanałach. Mijamy eleganckie wille i ubogie domki na palach, na brzegu wyleguje się potężny jaszczur zwany „wodnym monitorem”, odziani w pomarańczowe szaty mnisi karmią ryby. Wpływamy w kolejną zaciszną odnogę. Gdzieś tam czeka na nas pani Tam Piyawadi Jantrupon, która prowadzi lekcje gotowania tradycyjnych tajskich potraw. Jakich? Oto pikantna zupa z krewetek, a to smażone kawałki kurczaka zawinięte w liście pandanusa, a to znów kurczak satay w sosie z orzeszków. Na razie oglądamy je na kolorowych zdjęciach zamieszczonych na stronie internetowej. Niebawem sami sprawdzimy, czy trudno je przyrządzić, a przede wszystkim – jak smakują.. Foto: Materiały prasowe Dobijamy do niewielkiego pomostu. Gospodyni wita nas przy bramie swojego domu i prowadzi do niewielkiego ogrodu. Wokół roznoszą się aromaty ziół, a ona opowiada o każdym z nich. To stąd pochodzą przyprawy używane w tutejszej kuchni. Chwilę później stajemy przy palnikach niewielkich kuchenek i krok po kroku staramy się wykonywać kolejne polecenia. Z chaosu składników powoli wyłaniają się kolejne potrawy. Kilka godzin mija niepostrzeżenie. A efekt? Pewnie daleki od ideału, ale kurs z powodzeniem można uznać za zaliczony. Barwy natury - Dlaczego pojechaliśmy akurat tam? Ciepłe morze i piękne plaże poznaliśmy podczas wcześniejszej wyprawy do Tajlandii. Teraz chcieliśmy posmakować czegoś innego: trochę zabytków, ale też zwykłego, miejscowego życia. No i odpocząć od tłumów – przyznaje Ania, która wraz z mężem jeździła trochę po południowo-wschodniej Azji. Odwiedzili też Sukhotai. Położona na północy prowincja ma dla historii kraju znaczenie fundamentalne. To właśnie tam narodziło się pierwsze tajskie królestwo. Do dziś można tam podziwiać pozostałości dawnej stolicy – fragmenty świątyń i pałacu, monumentalne posągi Buddy. Kompleks znajduje się w rozległym parku na terenie miasta Sukhotai. Sporo frajdy sprawia przemieszczanie się po nim wynajętym rowerem. Foto: Materiały prasowe Tłumów brak. Sukhotai to nie tylko chwalebna historia. - Kiedy już się tam dotrze, warto na chwilę wyjechać z miasta i zobaczyć, jak żyje się w okolicznych wioskach – zachęca Ania. Chociażby w Ban Na Ton Chan, gdzie mieszkańcy praktykują znaną od pokoleń technikę farbowania wełnianych tkanin w... błocie o różnych odcieniach. Powstaje ono wyłącznie z naturalnych składników, na przykład owoców hebanowca, pozwalających uzyskać kolor czarny. W innych wioskach północnej Tajlandii znajdziemy też manufaktury, gdzie farbuje się na niebiesko. Barwnik pozyskiwany jest z liści indygowca barwierskiego. Najpierw moczy się w je w roztworze z dodatkiem gipsu tak długo, aż sfermentują. Woda, w której są zanurzone przybiera kolor jasnożółty, zaś po utlenieniu wpada w ciemny błękit. Ciecz zostaje przelana do kadzi, w których będą zanurzane kawałki płótna. Ale najpierw trzeba je do tego przygotować. Foto: Materiały prasowe Materiał obwiązuje się niewielkimi rzemykami, wypycha szklanymi kulkami, spina klamerkami. Wszystko po to, by poszczególne jego fragmenty zabarwiły się w różnym stopniu, bądź nie zabarwiły się wcale. Pożądany wzór można też uzyskać odciskając na płótnie stemple zanurzone w wosku. Wszystko zależy od warsztatu i wioski. Tak spreparowane płótno ląduje w kadzi z barwnikiem, a potem jest suszone na powietrzu. Po godzinie szal, czy bluzka są gotowe. Farbowanie płótna można nie tylko obserwować, ale też samemu zabrać się do pracy – oczywiście pod czujnym okiem miejscowych. Podobnych warsztatów w tajskich wioskach organizuje się całkiem sporo. Tak więc chętni spróbują swoich sił w tkaniu na używanych od wieków krosnach, malowaniu porcelany, a nawet zbieraniu z pól ryżu (kto w Polsce wie, że nie trzeba przy tym brodzić po kostki w wodzie? Przed rozpoczęciem ryżowych żniw, pola są osuszane). Ciekawym doświadczeniem jest również rowerowa wycieczka pośród plantacji palm kokosowych wokół „Ban Takian Tian, the Coconut Village” w prowincji Chongburi. Podczas przejażdżki zobaczymy, jak żyją pracujący na plantacjach mieszkańcy oraz w jaki sposób pozyskiwane jest mleczko kokosowe do wyrobu całej gamy lokalnych specjałów, na przykład kokosowej kawy, której będziemy mogli spróbować na miejscu. I znów: otwarcie na ruch turystyczny nie jest równoznaczne z przemianą wiosek w skanseny. Mieszkańcy nie porzucili tradycyjnych zajęć, a jedynie znaleźli dodatkowe źródło dochodu. Z korzyścią dla obydwu stron. Foto: Materiały prasowe Ludzie z morza Zdjęcie robi niesamowite wrażenie. W prześwietlonej słońcem błękitnej toni unoszą się dwaj mężczyźni. W dłoniach trzymają zaostrzone bambusowe tyczki, jeden z nich zarzucił na ramię sieć. Wygląda to trochę tak, jakby kroczyli po dnie, całkowicie zespoleni z morzem. Oto Mokeni, zwani też Morskimi Cyganami. Można ich spotkać na wyspie Koh Lanta położonej na Morzu Andamańskim, choćby w wiosce Sangka U. Mają swój język, zwyczaje, wierzenia. Nikt tak do końca nie wie, kiedy i w jaki sposób pojawili się na południu Tajlandii. Według najbardziej prawdopodobnej hipotezy, przywędrowali z Malezji. Kiedyś prowadzili koczowniczy tryb życia. I choć na Koh Lanta zdołali zapuścić korzenie, pozostają wierni praktykowanej od stuleci profesji. Trudnią się połowem ryb, zaś sztukę tę opanowali do perfekcji. - Podczas wakacji na południu Tajlandii, byliśmy w jednej z ich wiosek. Proste drewniane chaty na palach, stojące częściowo w morzu. Inny świat. Trudno go poznać, pewnie też do końca zrozumieć. Zobaczyć: na pewno warto – mówi Ania. Foto: Materiały prasowe Kolejna fotografia, i znów piorunujący efekt. Z morza, które mieni się błękitem i zielenią sterczy wapienna maczuga opleciona skrawkiem lądu. U jej nasady wyrasta długi, wielobarwny ogon. Dachy zielone, czerwone, niebieskie – gęsta masa domostw tu i ówdzie przerywana drewnianą nitka przystani. Na wodzie kołyszą się łodzie. To z kolei Koh Panyee w Zatoce Phang Nga – rybacka wioska, której historia sięga XVIII stulecia. Na stałe mieszka tutaj około 1500 osób. Duża ich część, tak jak przed wiekami, trudni się połowami. Zdjęcie z lotu ptaka pozwala uzmysłowić sobie, jak niezwykłym pomysłem było zbudowanie osiedla w takim miejscu. Unikatową atmosferę tego miejsca poczujemy jednak dopiero zagłębiając się w labirynty krętych ulic, gubiąc pośród posadowionych na palach domów, podziwiając miejscowy meczet (w wiosce mieszka społeczność muzułmańska), wreszcie docierając do piłkarskiego boiska, które trzy dekady temu miejscowi chłopcy zbudowali sobie wprost na wodzie, w oparciu o konstrukcję ze starych rybackich sieci i kawałków drewna. Można powiedzieć: wydarli je morzu. I właśnie to zdanie najpełniej oddaje specyfikę życia na południu Tajlandii. Morze jest tutaj właściwie wszędzie. To ono nadaje rytm ludzkiemu życiu, wyznacza jego horyzont. Nawet jeśli na chwilę stracimy je z oczu, nie pozwoli o sobie zapomnieć. Tak jest w Krabi, gdzie jego chłodny oddech wdziera się się do miasta, niesiony przez wody rzeki Pak Nam, prześlizguje się po napęczniałych od żaru zaułkach, miesza z ciężkim całunem zapachów, który spowija targ Maharaj i wyciąga nad samo nabrzeże, skąd widać już zabudowania wyspy Koh Klang – domu dla pięciu tysięcy muzułmańskich mieszkańców. Foto: Materiały prasowe Tajscy buddyści oraz muzułmanie, żyją tu w zgodzie od pokoleń. Wyprawa na ich ziemię zajmuje zaledwie kilkanaście minut, a jest trochę jak podróż w czasie. Gwar miasta szybko ginie w ostępach namorzynowego lasu, który raptem otwiera się na posadowioną na palach wioskę. Można odnieść wrażenie, że rytm życia tutejszej społeczności nie zmienił się zbytnio od stuleci. Rybacy zdecydowali się jednak nieco uchylić przed przyjezdnymi drzwi do swojego świata. Warto wybrać się w taka podróż, by zobaczyć jak mieszkają, w jaki sposób budują swoje łodzie, jak łowią ryby i kraby. Niektórych rzeczy można spróbować samemu, na chwilę wejść w ich buty. Turyści, którzy tak właśnie zrobili, zgodnie podkreślają, jak bardzo pouczające ot doświadczenie. Bo podróżowanie nie powinno się przecież ograniczać się do spędzania czasu na plaży... A Tajlandia to nie tylko zabytki i morze, ale też fascynujący ludzie. Zarezerwuj transportTransfer Na lotnisko Do hotelu Miejsce odbioru Miejsce docelowe Miejsce odbioru Miejsce docelowe Nazwa lokalizacji / hotelu Godzina wylotu Godzina przylotu Numer lotu Godzina wylotu Godzina przylotu Dorosłych Dzieci Niemowląt Dzień transferu Godzina odbioru W jedną stronę Tam i z powrotem Ile dużych bagaży Ile małych bagaż Wybór pojazdu Cena za transfer w jedną stronę Imię i nazwisko Narodowość Telefon kontaktowy do transferu Adres email Pewnego wieczoru na Ko Chang wybrałem się na nocne łowienie ryb. Wędkarzem nie jestem i nie byłem. W życiu tylko kilka razy łowiłem ryby, ale stwierdziłem, że coś takiego może być ciekawe. Nie myliłem się. 🙂 Miało to być nocne łownie ryb a więc gdy byliśmy jeszcze w porcie słońce powoli zachodziło: Statków stało w porcie kilkanaście a wypływały wówczas 2-3. Były to spore jednostki – z miejscem do łowienie z przodu i tyłu 🙂 Witamy na pokładzie: Ostatnie sprawdzanie sprzętu: Chłopak, który się nami głownie zajmował: Na statku byli jeszcze Rosjanie i 2 dziewczyny, ale już nie pamiętam skąd. Rosjanie jak to na Słowian przystało z pustymi rękami nie przyszli, więc i Whiskey się trafiło. Na szczęście ja napiłem się tylko symbolicznie bo na morzu nami dość bujało (dziewczyny miały dość) a mnie troszkę mdliło. Zresztą nie pierwszy raz na statku. Zostawiamy inne jednostki w porcie i wypływamy: Noc już w pełni, dopłynęliśmy i łowimy! Kto złowił pierwsza rybę – oczywiście, że dziewczyna: Taka o to sztuka: I na mnie kolej, moja pierwsza ryba. (Zdjęcie dość słabe, bo nami bujało 😉 ) Moja zdobycz: I jest druga! Rosjanie też coś tam łapali: Ponoć ni był to najlepszy czas na łowienie ale i tak parę sztuk złapaliśmy. Duża (z otwarta paszcza) i jedna mała to moje 😀 W Tajlandii przemysł turystyczny dobrze sobie radzi i tak też to było zorganizowane – agencja zbierała po kolei osoby z hoteli, zawiozła do portu, popłynęliśmy a później każdego odstawiono na miejsce.

łowienie ryb w tajlandii